WYŁĄCZNIE O WYBACZANIU > Sprawy związane z praktyką

Czas przed treningiem Wybaczania

(1/3) > >>

Filip:
Kochani!
Jestem tu nowy :wink:, tu tzn. na forum, ale to co we mnie - siedzi
i śmierdzi już od lat :twisted: . Jak się okazuje, nie pozwala mi to na cieszenie się życiem w pełni.
Rok temu doświadczyłem błogosławieństwa wielkiej ulgi, kiedy wybaczyłem po raz pierwszy. Cuda się zdarzają! Wiele się zmieniło od tamtego czasu, ale wiecie (chyba żeby nie, no to jesteście szczęśliwcami), że z tym jest jak z obieraniem cebuli: zeszła pierwsza warstwa, jest następna.
Czekam z niecierpliwoscią na Wybaczanie w lipcu.
Wiem CO chcę wybaczyć i bardzo zależy mi na treningu w lipcu. Może nawet zacznę się modlić, żeby się odbył, bo jest mi cholernie ciężko. Cholerność wypływa z faktu, że to co tak trzymam daje o sobie znać codziennie, kilka razy dziennie. Emocje szukają ujścia, no i [glow=cyan]niby fajnie[/glow], że je znajdują, ale wolę sie z nimi rozstać raz na zawsze gdzieś tam, w lesie, w terminie od-do, a nie codziennie pokrzykiwać po trochu lub tłumić gniew, bo nie wypada, sytuacje rodzinne, publiczne itd. Horror!!!
Stąd 2 pytania (drugie obszerne):

1. Jak sobie radzić z tym co domaga się ujścia do czasu treningu W, a czego źródła tkwią najpewniej w nie-wybaczeniu czegoś?

2. Czy to dobrze, że traktuję termin najbliższego wybaczania jak "moment magiczny, po którym coś się zmieni". Czy nie jest to interesowne, że czegoś się spodziewam, że zakładam, że będzie lepiej, że mi ulży, czy nie powinienem raczej skupić się na codziennych próbach wybaczenia tego z czym się wybieram na trening W?
Pomóżcie jak potraficie.
Nie mam jeszcze internetu w domu, więc na "płynną" dyskusję na forum raczej nie ma szans. Będę czekał i wpadał do kafejek częściej niż zwykle  :wink: .

Pozdrawiam Was i życzę dużo słońca w weekend!
Filip

Cordis:

--- Cytat: Filip ---Czekam z niecierpliwoscią na Wybaczanie w lipcu.
Wiem CO chcę wybaczyć i bardzo zależy mi na treningu w lipcu. Może nawet zacznę się modlić, żeby się odbył, bo jest mi cholernie ciężko.
--- Koniec cytatu ---
No to ja też się będę modliła, aby się odbył :) Sama się nie wybieram, ale cieszę się ogromnie, gdy udaje się "zmontować" drużynę i kibicuję każdemu Wybaczaniu. 

--- Cytat: Filip ---Cholerność wypływa z faktu, że to co tak trzymam daje o sobie znać codziennie, kilka razy dziennie. Emocje szukają ujścia, no i [glow=cyan]niby fajnie[/glow], że je znajdują, ale wolę sie z nimi rozstać raz na zawsze gdzieś tam, w lesie, w terminie od-do, a nie codziennie pokrzykiwać po trochu lub tłumić gniew, bo nie wypada, sytuacje rodzinne, publiczne itd. Horror!!!
--- Koniec cytatu ---
Fakt - horror!!!   :evil:
Filip, a po co to trzymasz? Oddychaj i puść!!!.
Nie komuś na głowę, ale puszczaj!!! Trening nie może zastąpić życia.
Każda chwila, którą przeżywasz jest niepowtarzalna.
Mnie do przytomności często przywołuje myśl, że nigdy nie wiem, czy dzień dziesiejszy nie jest ostatnim.
Jakoś dziś szczególnie Tobie dedykuję moją sygnaturkę:
Rób to co możesz, za pomocą tego, co masz, tam, gdzie jesteś

Filip:
Cordis - dziękuję.
Fakt: robić to co można, za pomocą tego co się ma, tam gdzie się jest.

Kiedy jest się w związku jest trudniej-łatwiej.  :shock:
Z jednej strony rozmowy i wsparcie. Z drugiej, jeśli ten związek jest uczciwym związkiem miłości są emocje, czasami potężne. I skoro ten związek jest związkiem opartym na prawdzie, to wchodzimy ze sobą w układ pomocy w dogrzebywaniu się do tego co niewybaczone. Mówiąc prościej: jeśli się kochamy, to znaczy również, że z tym większą siłą wzajemnie wywołujemy z siebie upiory przeszłości. Siła z jaką się one pojawiają jest wprost proporcjonalna do uczuć jakie mamy wobec siebie. Jeśli spędza się ze sobą zwykle 2/3 dnia, mieszka razem, planuje wspólną przyszłość to reguła: oddychaj i puść + rób to co można etc. (+wybaczaj co chwila :?: ) jest teoretycznie wspaniała i prosta w użyciu, ale w praktyce cholernie trudna, wręcz niemożliwa.
   Jeszcze inaczej: doświadczenie mojego związku pokazuje, że jest to układ sprzężony, w którym emocje jednej osoby otwierają w drugiej to co niewybaczone. Andrzej powiedział kiedyś, że ludzie spotykają się ze sobą (między innymi po to), żeby leczyć swoje "pierdolce". Z tej perspektywy jest to układ zbawienny i należałoby co chwila dziękować, że mamy u boku - najlepszego z możliwych - trenera Wybaczania: naszego partnera/kę. :P
   Tylko, że trenując tak wzajemnie z sercem pełnym niewybaczonego wielkiego kalibru (+temperamenty) można się zamęczyć !!!!!!
   Możliwe, że wmieszałem do tematyki W wątek  "żyć w związku i przetrwać"  :lol: i w ogóle temat związków, wiadomo jednak, że to właśnie w związku wątek Wybaczania ujawnia się najsilniej.
  Tak więc, Cordis - i wszyscy zainteresowani tematem - codzienna praktyka w związku i co robić z wielkim niewybaczonym, zanim ostatecznie się tego nie puści?

Z serdecznościami,
Filip

Miriyan:
Na pierwsze pytanie mam wrażenie że sam sobie odpowiedziąłeś - ja nie znam trzeciego wyjścia, pomiędzy "trzymać" a "puścić". Kiedy widzę, że coś się we mnie kotłuje i sytuacje codzienne bardziej tylko prowokują, a nie są rzeczywistą przyczyną, wtedy zwykle staram się zamiast wyżywać na bliskich, to pozwolić sobie w samotności dać ujście - poza "kłóceniem się" jest kilka innych form puszczania. To nawet potrafi być całkiem przyjemne ;).

Co do drugiego pytania, to na swoje "spodziewania, zakładania i oczekiwania" patrzę z dużą ostrożnością. Dostałam odpowiednio wiele razy w zadek, żeby obserwacja u siebie takiego podejscia zapalała mi czerwoną żarówkę i przywracała do przytomności tego co jest; a więc na swój użytek wolę skupiać sie na tym, co "chcę", po co mi to, etc. 
Co do "interesowności" - kilka razy miałam całkiem interesowną motywację swojego "chcę wybaczyć" (które było dla mnie, a nie dla tego kogoś) i wcale to nie przeszkodziło.
Póki co, zamiast "wybaczaj co chwila", co może być mało skuteczne i frustrujące, albo tłumiące, sensowniejsze wydaje mi się skupienie na czuciu się bezpiecznie z doświadczaniem tych emocji, pozwolenie im dojść do głosu.

Pozdrawiam Cię i mam nadzieję do zobaczenia w lipcu.

Cordis:
Tak mi przyszło do głowy Filip, że skoro jesteś przekonany, że Twoje obecne emocje to "echo przeszłości", to czemu nie powiedzieć tego partnerce? Może uprzedzenie jej, że Twoje reakcje są nie tyle związane z tym co ona robi, co z jakimiś urazami z przeszłości pomoże jej i Tobie odnaleźć się i mniej się bać?

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej