Autor Wątek: CUDA PO CZWARTYM KROKU  (Przeczytany 11136 razy)

Offline Renoczka dnia: Lipiec 03, 2005, 23:54:36

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 3

Ojoj, fajnie się dzieje, fajnie się czuję po czwartym kroku. I dzieje się to bez spodziewań, bez oczekiwań, ot tak po prostu i naturalnie.

Przeżycia w strefie duchowej opisuje m.in. Filip w temacie Moje wybaczanie, ja chcę napisać co mi się przytrafia na poziomie fizycznym.
Wybaczałam jedno dwóm osobom: tacie i byłemu partnerowi. Nie było łatwo, ale za to jakie fajne cuda się dzieją. Po trzech latach dzwoni do mnie ktoś, przez kogo czułam się kiedyś bardzo zkrzywdzona. Odpuściłam tej osobie już, zapomniałam. Więc dzwoni i przeprasza, a ja jestem w szoku, bo tej osobie nigdy nie przypisałabym takiego gestu.
I to taki dla mnie mały cud.
I dzieje się jeszcze wiele innych ciekawych rzeczy.

Kaja #1 dnia: Lipiec 03, 2005, 23:55:47

  • Gość
Dużo czasu upłynęło od mojego ostatniego Wybaczania. I tak naprawdę to nie bardzo pamiętam - co, komu i kiedy ...
Cuda - cóż, pamiętam jak dałam babci to co z treningu przywiozłam. A Ona rzuciła mi się na szyję, zaczęła ściskać, itp. Nasz pierwszy fizyczny kontakt od - wydaje mi się - mojego bardzo wczesnego dzieciństwa.
Kilka lat temu wyraźnie poczułam - pora na Wybaczanie. I chociaż wydawało się to niemożliwe do zrealizowania "udało się", dostałam urlop. Szkoleniowy - bo skoro takie zajęcia, to mowy nie ma o innym rozwiązaniu!
Takie małe cuda, ale cieszy mnie ich zaistnienie.
Zdarzyło się też, że gdy bardzo odwlekałam zrobienie czwartego kroku odkryłam jakieś guzowate zmiany w ciele. W dniu, w którym proces zakończyłam, one po prostu zniknęły.

A co we mnie? Niedawno napisałam:

Tak mało pamiętam
Niewiele widziałam
Nie płakałam
Zamknęłam serce

Zachciałam czuć
I nic że boli
Gdy świat
Pełen barw i dźwięków


Odwaga aby zachcieć i to, że mój świat ożył, są w dużej mierze efektem Wybaczania.

Offline Jurek #2 dnia: Lipiec 03, 2005, 23:56:32

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 14
  • MasterMan
Nie wiem czy to można nazwać cudami, ale podziało się kilka dość "ciekawych" spraw.
Jeszcze przed wyjazdem na trening Skutecznego Wybaczania, (kilka tygodni) ni z gruszki, ni z pietruszki, podchodzi do mnie babcia (ojca matka) i pyta?
 - To ile jest ci winny Bronek (mój ojciec)? Otworzyłem koparę ze zdziwienia, a ona dalej
- Bo ja  mogę spłacić jego dług.
- Babciu, ja sam rozliczam się ze swoimi wierzycielami osobiście i bez pośredników. Brzmiała moja odpowiedź.
Pozornie sprawa zakończyła się. Jednak po powrocie z Dębek w miarę upływu czasu, babcia stawała się coraz bardziej napastliwa wobec mnie (w moim mniemaniu). Kiedy już zdecydowałem, że pojadę do ojca zrobić czwarty krok, między nami, aż iskrzyło. Po moim powrocie od ojca, babcia tak się na mnie obraziła, że teraz nawet nie odpowiada na pozdrowienia, czy smacznego. Chcę nadmienić, że nie wiedziała nawet o tym, że jadę do Bronka, nie mówiąc już o całym procesie.

Poza tym, czuję fizyczną ulgę w plecach :ok: tak na oko, ze 30 kilo :wink:

Pozdrawiam Was moi mili.
Chcę sam decydować o sobie i wszystkim co mnie dotyczy.

Offline Ola #3 dnia: Październik 23, 2005, 23:31:57

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 6
Właściwie to jeszcze tuż przed czwartym krokiem zaczęło się dziać coś niecodziennego. Kiedy przyjechałam do domu moich rodziców na wieczór i nieco spóźniona, już przy furtce moja Mama przywitała mnie........no po prostu furią. Że gdzie ja byłam, że mnie nie ma, że nie odbieram telefonu a Ona przecież czeka i czeka i czeka!
 No myślę sobie, niezły początek ale w geście przeprosin wręczam jej pudełko z ciastkami, które zwyczajowo już przywożę z każdą wizytą. A tu nagle ino śmignęło mi przed oczami  i zobaczyłam dłuuugi lot pudełka ponad ogrodem.
Jeszcze nie rozumiałam, stałam tak cała zdumiona  tym zdarzeniem a moja Mama nie mniej oszołomiona, znieruchomiała w oczekiwaniu i z tym oczekiwaniem została aż do momentu, kiedy wręczyłam jej mój Dar.  /serducho/
A wtedy Ona wzięła go ode mnie, tak jakby to było oczywiste i zwyczajne i niezwykłe zarazem, niespodziane ale i długo oczekiwane, wzięła a ja poczułam, że otrzymuję Dar... I jeszcze te jej słowa Przepraszam, że jestem niedoskonała, a przecież wiedzieć nie mogła... a przecież wiedziała...
  A potem w drodze powrotnej do domu z miejsca, które dobrze znam, które widziałam setki razy zobaczyłam przed sobą nową przestrzeń, odległą, rozświetloną słońcem, rozległą panoramę. Jakby nagle rozsunęła się przede mną jakaś zasłona. To ta przestrzeń pomyślałam, ta do której tęskniłam, a której widzieć nie mogłam bo byłam uwięziona w przeszłości. Do domu droga zaprowadziła mnie sama, ja znowu tonęłam we łzach.
  Od poczatku mój proces wybaczania był niezwykły, pełen cudownych zdarzeń i wiem, że zabrzmi to może nieskromnie, ale tak się czułam, jakby cały Wszechświat otoczył mnie miłością i troską, której nigdy wcześniej nie doświadczyłam.
 I Wy Kochani również mieliście w tym swój udział  /kwiatki/

Offline Trynity #4 dnia: Styczeń 05, 2006, 00:47:28

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 4
  • Afirmacje
Czy to był cud ? Nie wiem, jak na to teraz patrzeć. Przecież myśl jest twórcza :-)

Ale jeśli tak, to NAJWAŻNIEJSZY w moim życiu.

Na jednym z Wybaczań poznałam Neo.

Ale tylko i wyłącznie "dzięki" faktowi WYBACZENIA, zobaczyłam Go  /serducho/

Tryni
-= Trwam w prawdzie =-

Offline Jurek #5 dnia: Marzec 30, 2006, 19:18:39

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 14
  • MasterMan
U mnie cuda się dzieją jeszcze przed IV krokiem. Babcia "zaprzestała denerwowania mnie"  :wink: Jak tylko wróciłem z Dębek, zniknęła we mnie złość do niej o byle co. Sama świadomość jej obecności doprowadzała mnie do furii, a dzisiaj odbyłem z nią spokojną i dość miłą rozmowę. Nie rozumiem co się stało. Ale kto powiedział, że zaraz muszę rozumieć. Trochę się czaję z tym IV krokiem, może za dużo kombinuję jakie to opakowanie wybrać, ale już mam pomysła i namiary.  :D
Pragnę donieść, że zadanie z Dębek jakoś robi się samo, bez specjalnych starań i udawania z mojej strony. Kto był w Dębkach, to wie o so chozi. 8)
Naraziczek, oddycham...
 Buziaki dla całej dębkowej ekipy i wspieru ,wspieru. /cmok/
Chcę sam decydować o sobie i wszystkim co mnie dotyczy.

Offline Halinka #6 dnia: Styczeń 13, 2007, 19:16:06

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 16
Czwarty krok i co? Wykonany i .... idę dalej, całe mnóstwo kroków, właściwie pielgrzymka cała. Czy to cud? Naprawdę cud, że w ogóle idę. Bo cofałam się, a im bardziej idę, tym większa odwaga. Krok po kroczku naprzód. Lekko nie jest, ale i aż tak ciężko też nie. Czuję , że coś się we mnie otwarło, jakieś wrota ogromne, zaryglowane kiedyś na cztery spusty. I mam odwagę w końcu powiedzieć o tym co czuję, tak naprawdę  bez lęku , bez wpędzania siebie i innych w poczucie winy. A tu  znów następny krok i następny. Takie małe, zdaje się czarodziejskie cztery kroki, a taki pałer dla następnych kroków na przód. A najważniejsze , co mnie spotkało na tej drodze kroków to to, że dotarłam do moich pragnień... głęboko osadzonych gdzieś w mojej niepamięci, zatartych, wypartych, zablokowanych. Jedno z nich jawiło mi sie tak jasno, że zapragnęłam... je spełnić. Czy ja jestem już na TEJ drodze? Jeszcze nie wiem, ale widzę, że ona coraz jaśniej świeci.
 /motylek/
* Poznaj siebie * - Halinka

Offline Filip #7 dnia: Październik 20, 2007, 20:40:47

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 17
  „I want to break free” - ten kawałek Queen'ów leciał rano w sklepie, w dniu w którym jechałem do Taty z darem serca. „Chcę się uwolnić”... No i... dałem radę, było pięknie. Nikt nam nie przeszkadzał. I ten mały cud – tego dnia padał deszcz, a na półtorej godziny przestał. Dokładnie tyle czasu ile potrzebowałem aby kupić kwiaty i złożyć ojcu tę odświętną wizytę na cmentarzu.

A potem, po czwartym kroku - niezwykłe uczucie ulgi i lekkości, rozanielenia. Cisza i spokój. I poczucie satysfakcji, że dokonałem tego, a przecież jeszcze 3 tygodnie wcześniej nie wiedziałem, że pojadę na trening, dlaczego, przecież nie planowałem. Intuicja mówiła: jedź, masz jechać. Tak więc radość tym większa.

Całemu treningowi w Kapkazach towarzyszył klimat radości i śmiech. Dużo się śmiałem – wszyscy zresztą wyjątkowo dużo śmialiśmy się, dużo było radości. Już w połowie zdałem sobie sprawę, że coś się we mnie odblokowuje, kto wie, może też mój tata zatroszczył się o to, żeby mi było wesoło. Miał niezwykłe poczucie humoru i dużo razem śmialiśmy się gdy żył. Także tego wieczoru w dniu w którym zrobiłem czwarty krok byliśmy z Olą u znajomych i już dawno tak się nie śmiałem, kto wie może jeszcze więcej  niż w Kapkazach :) To był jeden z najweselszych dni w ciągu ostatnich miesięcy. Ten i następny i jeszcze kilka później. W ogóle po ostatnim Wybaczaniu odblokowało się we mnie dużo radości i śmiechu.

W chwili kiedy to piszę czuję znowu ciepło i spokój związane z tamtym procesem. A zatem i kontaktowanie się z tamtym wydarzeniem daje taki rezultat. Pięknie...

Małe cuda. Kilka dni temu ktoś do mnie w towarzystwie coś powiedział - i zagotowało się we mnie. Nie dałem po sobie poznać, ale czułem jak szykuje się we mnie odwet, zemsta. Chwilę to trwało. Kiedy szedłem do metra doszło do mnie: co ja robię, bez sensu tak to trzymać, nie czekam z tym do wieczora - wybaczam Ci człowieku. W tej samej chwili podjechał samochód i ten sam człowiek zaproponował: może chcesz żeby Cię podwieźć? Uśmiechnąłem się do niego, ale i do siebie, poczułem wdzięczność. Małe cuda.

Pewne rzeczy – z tych co psuły mi krew - nie działają jak kiedyś działały. W różnych przestrzeniach. Małe rzeczy, ale i większe. Ból w krzyżu, z którym bujałem się od kilku miesięcy  ustąpił !

Czuję też, że odmłodniałem, także w myśleniu o pewnych sprawach. Dziś też dotarło do mnie: od nienawiści człowiek się starzeje. Kiedy robię miejsce na miłość, kiedy dzielę się nią z innymi, czuję że młodnieję.

I już jestem po czwartym kroku... I już po kolejnym Wybaczaniu. Jestem fanem Wybaczania. Dla mnie to wyjątkowe uczucie. Błogie, dające ulgę, spokój i wielkie poczucie bezpieczeństwa. Parę dni po czwartym kroku przyszło do mnie: Życie jest cudem. Przez małą szparę w sercu czasem można to zobaczyć. 

/magia/

Urodziłem się z prawem do szczęścia i radości życia. Jestem tu po to by cieszyć się życiem, kochać i być kochanym.

Offline Beata #8 dnia: Październik 22, 2007, 11:09:17

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 9
  • 33
Czytając to co napisałeś miałam ochotę mówić, krzyczeć "ja też", "to jak u mnie", "kurna wszystko sie zgadza"! No dobra, zamiast kurna miałam co innego na myśli, ale to akurat pewnie wiesz  :mrgreen: Też czuję, doświadczam cudów mniejszych i większych na każdym kroku. Moja mama zaczęła mówić o tym jak podobny mam do niej charakter (zawsze słyszałam, ze jestem "czysty" ojciec, czytaj: wszystko co najgorsze), jaka jestem mądra, piękna itd. Hm... jeszcze nic nie mówi o skromności :) Wczoraj poprosiła o moje zdjęcie do postawienia na honorowej półce regału (do tej pory stały tam tylko zdjęcia mojego syna, a jej wnuka). A kilka dni temu zadzwoniła i powiedziała, że jej jakieś znajome małe dziecko zaskoczyło ją jakąś nową umiejętnością. Rozpłakała się i powiedziała, że ma do siebie wielki żal, że nie była przy mnie gdy to ja uczyłam się wszystkiego (zostałam oddana na "przechowanie" do babci w wieku 3 miesięcy i odebrana po skończeniu 3 lat gdy mogłam iść do przedszkola) dzień po dniu... Pierwszy raz w życiu powiedziała coś takiego. Zawsze mówiąc o tym oddaniu mnie używała argumentów typu " ja wychowałam czwórkę młodszego rodzeństwa, oni mi to zwrócili zajmując się tobą!) Ryczałam razem z nią, ale chyba pierwszy raz nie był to płacz wynikający z czegoś złego. Wcześniej, jeśli wiązał się z nią, to właśnie tak było. Dzieje się u mnie wiele innych, dobrych rzeczy. Czyści mi się wiele spraw, sama je czyszczę. Czuję potrzebę robienia tego, ale i energie, żeby ją zaspokajać krok po kroku. A wszystko to, bo Andrzej, bo Wy, bo Kapkazy, bo pojechałam... I jak tu za to wszystko nie kochać Mirka? Przecież to on mnie tam zawiózł, czyż nie? :) /happy/

Offline Beata #9 dnia: Październik 23, 2007, 16:14:49

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 9
  • 33
No dobra. Prawie dowiózł, prawie żywą, więc prawie kochać  :lol:

Offline Nika #10 dnia: Październik 28, 2007, 14:52:49

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 7
  • Życie jest piękne... pomimo wszystko
 PRAWIE..... robi wielką różnicę /chytry/ .....

         Nie jestem JESZCZE w stanie podzielić się na forum swoim doświadczaniem CUDÓW po 4 kroku.... a zaistniały  /love_2/
  Opowiedziałam o tym co sie zadziało po moich dwóch wybaczeniach
 ( mamie i tacie ) paru bliskim osobom, które "są w temacie" i..... koniec.
 
   Po ostatnim wybaczeniu robiłam kilka podejść do napisania o tym wydarzeniu tutaj .... i nie potrafię- jest trochę tak, jakbym bała się, że przegadam ( oj, to  potrafię   /wstyd/ ) że kolejne słowa odbiorą MOC temu CO STAŁO SIĘ CUDEM  /magia/
 
  No i póki co... niech pozostanie ... tak jak jest  /serducho/
ciężko duchowo rozwinięta... :wink:

Offline Beata #11 dnia: Listopad 08, 2007, 17:58:16

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 9
  • 33
                                     /misiaczek/ /i_love/