Autor Wątek: Wybaczone czy nie ?  (Przeczytany 27820 razy)

Leszek dnia: Lipiec 03, 2005, 21:50:31

  • Gość
Ja to w sumie mam kłopot z określeniem czy wybaczyłem czy nie-po prostu intelektualnie tego nie ogarniam i nie potrafię w nim znaleźć odpowiedzi na to. W ubiegłym roku przytrafiła mi się dziwna rzecz. Przez parę lat tkwiłem w nienawiści do penej osoby (a jest to kobieta...) i nie mogłem sobie dać z tym rady, nie mogłem przekroczyć w sobie "negatywnych" emocji i nienawiści do niej. Musialbym tutaj dużo pisac o rożnych okolicznościach jakie się przyczyniły do tego-ale stała się rzecz dziwna-nienawiść przerodziła się w miłość (tak mi się wydaje...) z pewnością nie ma już nienawiści. O co tu chodzi...? Pozdrawiam.

Offline Andrzej #1 dnia: Lipiec 03, 2005, 21:51:19

  • Administrator
  • ****
  • Wiadomości: 104
    • http://cYo.pl/
Witaj Leszku  :)

Twój post "zasługuje" na odrębny topic (co właśnie uczyniłem).
W ramach Treningów Wybaczania wyjaśniam m.in. że:
Cytuj
Wybaczanie nie jest celem, wybaczanie jest sposobem osiągnięcia celu, którym jest akceptacja.
Duchowość w wybaczaniu przejawia się w tym, że wybaczamy nie tyle komuś co TO.
Ten akcent sprawia że to co zostaje wybaczone jednej osobie, jest wybaczone wszystkim.
Myślę że jeśli zrozumiesz różnicę między:

  • wybaczam TOBIE to
  a
  • wybaczam Tobie TO

Twój problem zostanie rozwiązany.
Jak widzisz - wybaczanie można postrzegać jako proces interpersonalny (takie sobie)  :? , albo duchowy (to dopiero jest coś)  :shock: .
Słońce świeci cały czas.

Offline Artfilka #2 dnia: Lipiec 03, 2005, 21:52:07

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 6
Cytat: Andrzej
  • wybaczam TOBIE to
  a
  • wybaczam Tobie TO
Zauważyłam że jest różnica w mojej reakcji.
Po przeczytaniu pierwszego z akcentem na Tobie bez reakcji.
Po przeczytaniu drugiego z akcentem na To .... Aż zawyło .Wywołuje płacz.
To boli. Przypominają mi się przykre rzeczy mgliście. Czuję spięcie.
Nie mam ochoty do tego wracać :cry:
/kwiatek/ Artfilka

Leszek #3 dnia: Lipiec 03, 2005, 21:52:49

  • Gość
Dzięki za odpowiedź.Chyba zaskoczyłem i wiem o co chodzi.Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób-myślałem,że skuteczne wybaczanie polega na wybaczaniu personalnym,ale właściwie to chodzi tu o ładunek stłumionych emocji,które krzyczą,by je uwolnić i zintegrować.Wabaczam tobie TO...czyli np. odrzucenie,które później hodowane przeradza się w chorą potrzebe bycia kochanym.Muszę to przemyśleć...
Powracając jeszcze do tematu...Zauważyłem,że gdy zmieniła mi się relacja z tą osobą, o której pisalem,to zmieniła się relacja ze wszystkimi ludźmi,a szczególnie z kobietami.Nie jest to jeszcze mistrzostwo świata,ale nie czuję już takiego dyskomforu w sobie gdy jestem w towarzystwie pewnych ludzi.Nie wiem jak to jest z moim wybaczaniem-przez ostatnie lata skupiałem się na tym co czuję,na akceptacji tego.Kiedyś usłyszałem takie zdanie,że tak naprawdę to przebywamy tylko ze samym sobą i wziąlem sobie to do serca.W sumie to nie zastanawialem się nad tym czy wybaczyłem czy nie,bo w swoim umyśle nie mogłem znaleźć na to odpowiedzi.Może skłamię,ale po prostu staram się być z tym co jest we mnie,akceptować to,nawiązywać z tym kontakt(z emocjami).Nie zawsze jest to łatwe i przyjemne-ale to ja odczuwam wszystko to co się dzieje w świecie,a bardzo chcę zaakceptować wszystko co jest we mnie i przestać już raz na zawsze z tym walczyć,uciekać od tego-bo to nie ma sensu.Trochę zawile napisałem,ale myślę,że będzie to zrozumiane.Pozdrawiam.

Offline Agnieszka #4 dnia: Lipiec 03, 2005, 21:54:50

  • Wiadomości: 19
Dyskusja jakoś utknęła.
Cieszę się Leszku i Andrzeju, że o tym napisaliście, bo sama jakoś na to nie wpadłam. Myślałam przez te kilka dni  i doszłam do wniosku, że tu właśnie w dużej mierze "jest pies pogrzebany". Jeśli czułam jakiś żal - to miałam przed oczami osobę. Mam ochotę spróbować widzieć problem bezosobowo. Chyba poćwiczę, bo mnie to jakoś wzięło. Aż towarzyszą sprawie dosyć wyraźne emocje. Może to to.

Leszek #5 dnia: Lipiec 03, 2005, 21:55:41

  • Gość
Otóż - jeszcze nie. W głowie można mieć wszystko ładnie poukładane - lecz w sercu na ogół jest totalny burdel , wusypisko śmierdzących , gnijących odpadów. Właśnie tego śmietniska teraz doświadczam. Wczoraj byl Dzień Matki - ktory był dla mnie najsmutniejszym , przepelnionym nienawiścią dniem tego roku. No nie wybaczyłem - stoję przed betonową ścianą , jaką wzniosłem w moim sercu i nie mam pomyslu jak ją przejść. Coraz bardziej widzę , że caly wszechświat moszę w sobie , że każda relacja z czlowiekiem jest oparta na tym podstawowym związku , jaki się miało z rodzicami. Smutne to - ale taka jest prawda. Pozdrawiam

Offline Grzegorz #6 dnia: Lipiec 03, 2005, 21:56:39

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 7
Witaj Leszku

Powyżej piszesz tak:
No nie wybaczyłem - stoję przed betonową ścianą , jaką wzniosłem w moim sercu i nie mam pomyslu jak ją przejść.

Aż ciśnie mi się na usta pytanie: "Długo masz zamiar tak stać pod tą betonową ścianą?"

A z własnego doświadczenia wiem, że można tak stać latami bez uśmiechu i pogody na twarzy, w beznadzieji i bez pomysłu "jak to przejść".
A pomysł jest tuż, tuż....
A terminy kolejnych okazji mijają....

Czasami w naszym życiu jest tak, że nie wiemy, gdzie się znajdujemy. Po co te wszystkie doświadczenia, nie widzimy w nich żadnego sensu. Poruszmy się po omacku, jakby bez mapy. Myślę, że ten czas masz już poza sobą.

Leszku, Ty już wiesz gdzie zawędrowałeś!
Jeśli faktycznie chcesz poznać co jest za "betonowym murem", pozostało Ci zrobić pierwszy "krok".

Życzę Ci powodzenia

Grzegorz  :)
v.Yellow v.Blue v.Wizard

Leszek #7 dnia: Lipiec 03, 2005, 21:57:30

  • Gość
Teraz wiem , że wybaczanie dotyczy emocji , że bez skontaktowania się z tym " ładunkiem emocjonalnym "  jest niemożliwe. Czy to podczas treningu czy nie - i tak i tak to ja mam wybaczyć , i nikt , i nic za mnie tego nie zrobi.
Pytanie typu wybaczyłem czy nie jest moim zdaniem bez sensu , a szukanie na nie odpowiedzi jest najlepszym sposobem by nie wybaczać. Pytanie raczej powinno brzmieć czy już kocham , na które z resztą też nie trzeba odpowiadać. Miłości nie ma bez wybaczenia i odwrotnie. Nie ma co się grzebać w przeszlości , kombinować wybaczenie w rodzaju wybaczanie wszystkim ludziom , którzy to i to lub to i tamto zrobili. Lub też mielić rodziców i sprawdzać : wybaczyłem czy nie? Jestem już wolny od tego czy nie? Rodziców i wszystkich naszych winowajców mamy na co dzień w ludziach z którymi przebywamy i których spotykamy. Pozdrawiam

Kaja #8 dnia: Lipiec 03, 2005, 21:58:59

  • Gość
...
Na Forum RB Ktoś zadał pytanie:
Cytuj
Czy nadal szukam w innych mężczyznach "tatusinych kawałków"?
Mam świadomość, że moje dotychczasowe, "przedwybaczaniowe" relacje z mężczyznami nie były krokiem "do przodu", współtworzyłam je według znanego mi schematu.
Dlaczego ostatnio zafundowałam sobie powtórkę i wbrew realiom (!) próbowałam grać zgodnie ze starym scenariuszem?
Tym razem bywało, że nawet z tym kontaktowałam. Ale uznałam, że skoro nie ma szans na zmianę powielanych wzorców, to nie warto się szarpać. Bezpieczniej w tej sytuacji pójść ścieżką, na której potrafię się poruszać w sposób ból minimalizujacy.
Od kilku dni próbuję przyjrzeć się temu i pytam: a może czegoś jeszcze nie wybaczyłaś?
Trudno mi pojąć - wyraźnie czuję, że TO co odtworzyć próbowałam, już nie oddziela mnie od Ojca, że wybaczone. Więc?
Skąd ta potrzeba wejścia w klimat znanej roli, powrotu do takiej siebie, jaką byłam w chwili Jego śmierci? (Wtedy żal i lęk budziło to odejście, ale przede wszystkim czułam ulgę, że mój ojciec już nikogo nie skrzywdzi.)
Wiem, że uchwyciłam etap, na którym się zatrzymałam. Jak go przekroczyć?
Zastanawia mnie też  to, że coraz częściej myśl: a może pora sobie wybaczyć, bo jakoś bardzo często sama siebie karzesz. (Jest we mnie chęć "zmierzenia się z tym" na treningu.)
Ale co teraz, skoro nie podoba mi się perspektywa zostania z tym na prawdopodobnie kilka miesięcy?
Właśnie dotarło do mnie, że wybaczyłam to, co od Ojca dostałam, natomiast zostały jeszcze do zaakceptowania braki - tzw. dziura. Pewnie dlatego, gdy ktoś nie jest zainteresowany jej zapełnieniem, cała gama mechanizmów, ból i chęć odwetu we mnie.
Próbuję poczuć, czy jestem w stanie ten proces sama poprowadzić. Skoro tak dziwnie wspierający czas nastał...

Kaja #9 dnia: Lipiec 03, 2005, 21:59:51

  • Gość
Dziś byłam na cmentarzu, zrobiłam czwarty krok.
Co we mnie? Wyciszenie, jakaś spokojniejsza i czystsza się czuję.
 /closed/
Trudno mi było oddzielić to, co rzeczywiście doczyszczenia wymagało, od efektów własnych kreacji. Wymagało to dużej uważności i chwilami bałam się, że nie jestem w stanie sama tego upilnować.
Pewnie dlatego, gdy z ojcem rozmawiałam, było we mnie:
"PRZEPRASZAM. Że dopiero teraz. A przede wszystkim, że tak często była we mnie ochota, by Ciebie obciążyć swoimi błędami."
I jeszcze jedno - ciężko jest samemu przez proces przechodzić. Czuję, że gdybym trochę więcej na plecy załadować spróbowała, to padłabym pod tym ciężarem. Dobrze, że to było takie "uzupełniające" wybaczanie.
 :)

Cordis #10 dnia: Lipiec 03, 2005, 22:00:37

  • Gość
...
Cytat: Kaja
Trudno mi było oddzielić to, co rzeczywiście doczyszczenia wymagało, od efektów własnych kreacji.
Bardzo to trudne - wiem z własnego doświadczenia, jak trudno nie ulec pokusie obwinienia kogoś (zwłaszcza tego, kto już nam kiedyś "podpadł" ) za swoje "zagapienie życiowe", kreacje.
Cieszę się Kaju, że to za Tobą. :lol:

Weronika #11 dnia: Październik 19, 2005, 13:26:31

  • Gość
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie /rhop/ To dla mnie bardzo wspierajace, że moge skorzystać z tego, co piszecie. Bardzo podobaja mi sie Twoje wypowiedzi Leszku. Są mi "problemowo bliskie". Wasze posty są z lipca. Ciekawa jestem co teraz?  Uściski.

Kaja #12 dnia: Październik 19, 2005, 18:45:05

  • Gość
Małe sprostowanie - mój post został napisany znacznie wcześniej, w lipcu pewnie TU został przeniesiony.
Pytasz Weroniko "co teraz?". Hmm, mam nadzieję, że w końcu dotrę na kolejne Wybaczanie...

/kropki/
Jej, czytam własne słowa i zdziwienie we mnie. Był ten etap emocji pełen, pamiętam przecież że był... a teraz takie to dalekie.
Pozdrawiam Cię Ulka serdecznie.

 /sle_caluski/

Weronika #13 dnia: Październik 20, 2005, 00:24:16

  • Gość
  Tak sobie pomyślałam, że jestem taką niesamowicie tragiczną postacią :D . Samotną, odrzuconą, niekochaną :D  :D  :D U mnie też czas na następne. Ciekawe czy można przerobić sobie taką skrócona wersje procesu - pominąć plecaczek ? Taką duchową :D :D
   Pozdrawiam ciepło również - Ula  /ukochania/

"odrzucenie, które później hodowane przeradza się w chorą potrzebe bycia kochanym"
to ja, to ja /rhop/  tylko , że znowu mam problem  _ czy ja już tego nie wybaczałam?
  Znowu zaczynają mnie męczyc te górki i dołki.  :roll:
  Zaczyna się....

Offline Jurek #14 dnia: Październik 20, 2005, 11:48:04

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 14
  • MasterMan
Cytat: Weronika
Ciekawe czy można przerobić sobie taką skrócona wersje procesu - pominąć plecaczek ? Taką duchową
Już gdzieś to było na łamach forum Wybaczaniowego, ale też za każdym razem Andrzej upierdliwie przypomina:
"Proces wybaczania, jest procesem emocjonalnym, nie zaś intelektualnym" 8)
Ty zaś Weroniko :D chcesz sprytnie przemycić "intelektualny" pod nazwą "duchowy". Tak to widzę. Też tak kiedyś kombinowałem, ale nic z tego nie wyszło. :( Samochód bez kól nie pojedzie, a proces wybaczania, to cała machina. Zabraknie "silnika", tyż  nie pojedzie. Czytając Twoje i innych posty, mam możliwość odświeżenia sobie wielu spraw i zrozumienia ich, co mam nadzieję niechybnie doprowadzi poprzez praktykowanie i próbowanie, do ich pojęcia /Andrzej/
Chcę sam decydować o sobie i wszystkim co mnie dotyczy.