Autor Wątek: Warto zacząć  (Przeczytany 9417 razy)

Offline Zbyszek dnia: Wrzesień 07, 2007, 14:49:56

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 18
Dlaczego mam taki umrzeć ? Kiedyś przychodzi szansa dojrzeć to, a nawet
świadomie doświadczyć tego, i właśnie na to nigdy nie jest zapóźno. Dzięki
takiemu jednemu, szczególnemu dla mnie treningowi wybaczania właśnie to przez
małą chwilę mogłem dojrzeć i chyba troszkę poczuć. Teraz już umiem powiedzieć 
                   Tato kocham Cię        Mamo kocham Cię
To czego się wypieram to też ja.

Offline Ula #1 dnia: Wrzesień 08, 2007, 00:32:34

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 5
Chodzę z tą myślą więc może najwyższy czas podzielić się nią. Dla mnie "Wybaczanie" jest podstawą i początkiem drogi prowadzącej  do zgody na siebie, na ludzi i na świat w którym żyję. Daję sobie prawo do wyrażania swojego zdania w tym temacie, ponieważ wielokrotnie wybaczałam i obecnie doświadczam pozytywnych efektów tegoż wybaczania w życiu. Dlatego zgadzam się ze Zbyszkiem, że warto zacząć... od siebie ... 
                       /serducho/

Mariusz #2 dnia: Wrzesień 11, 2007, 22:07:17

  • Gość
Piszę i piszę już od paru dni w wątku Wdzięczność. Piszę bez jakiegoś celu tak z serca sobie popierdalam. Myślałem, że wybaczanie to dla kobiet a dla mężczyzn to zemsta i wojna , a teraz widzę inaczej. Trzeba być bardzo mężczyzną , żeby wybaczyć bo wybaczanie to odkrycie siebie , to wyjście z jednego świata w inny.

Pojechałem na wybaczanie bo mówili , że warto. Potem wybaczałem bo zobaczyłem , że to może działać , a teraz jakoś tak sobie popierdalam w tym temacie i strasznie mi z tym fajnie i bardzo mi się to podoba. Tu może pomieszałem wdzięczność i wybaczanie ale u mnie to się bardzo do siebie zbliżyło, jedno wychodzi z drugiego.



Mariusz #3 dnia: Wrzesień 12, 2007, 22:35:23

  • Gość
Dla mnie "Wybaczanie" jest podstawą i początkiem drogi prowadzącej  do zgody na siebie, na ludzi i na świat w którym żyję. Daję sobie prawo do wyrażania swojego zdania w tym temacie...

Bardzo Mi się podoba co napisałaś. Dla Mnie wybaczanie to też dawanie sobie prawa do bycia Sobą , do wyrażania swoich emocji i stanów. Jednocześnie wybaczanie daje mi więcej miejsca na wyrażanie Siebie i wyrażanie Siebie jest potrzebne (wręcz niezbędne) , żeby móc wybaczyć. Zachowując się spontanicznie mam możliwość zobaczenia jak inni na mnie reagują i gdzie jestem i co gra lub nie gra w kontaktach z Innymi istotami.

Case (podoba mi się ten wyraz) "Zimne Ręcę" stał się kluczowy dla zrozumienia moich zachowań i akceptacji. Siadamy w kręgu , czuję , że mam zimne ręce , staram się je szybko ogrzać , żeby nikt nie zauważył , że siedzę w głowie , bo co powiedzą. Teraz staram się pokazać tak jak jest ,  jak zimne ręce to zimne potem powoli zacznę dawać im uwagę ale do cholery ludzie dookoła mnie mają prawo zobaczyć w jakim stanie jestem. Do cholery mam prawo być w różnych stanach. Mam prawo śmierdzieć , pocić się , denerwować i siedzieć w głowie. A tylko jeżeli zacznę pozwalać , żeby inni to widzieli mam szanse dość szybko otrzymywać komunikaty zgodne z prawdą a nie z moimi wyobrażeniami.

Mam szanse wybaczyć jeżeli będę pokazywał siebie bo wtedy zobaczę gdzie jestem i jak reaguję na świat.


Offline Zbyszek #4 dnia: Lipiec 02, 2013, 22:32:34

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 18
 /graba/

  Tak to bywa że nachodzi ta chwila i przychodzi to rozwiązanie.
Kiedy czuję, że to mnie spina, trafia to na listę "do zawieszenia" i działając inaczej niż zwykle pomimo że nie wiem co poczuję przechodzę do nowego wzorca.
Można też inaczej, przez wgląd w siebie, poznawanie, rozumienie, szukanie(przyczyny), akceptację, jednak dla mnie najbardziej radykalne jest poczuć się z czuciem i doświadczyć nieznanego stanu poprzez nowe doświadczenie.
Wszystko co mnie spina jest śmieciem w moim obejściu, i to takim śmieciem z którego inni korzystają a ja go tylko dlatego się nie pozbywam.
Lepiej mi z tym kiedy zaszeregowałem to do śmieci i już nie jest przeszkodą.

       Na treningach skutecznego wybaczania tego doświadczałem i teraz to mam.
Poruszanie się drogą czucia wymaga wiary i poczucia bezpieczeństwa, zaufania.

Pamiętam jak na początku drogi wybaczania umysł mi racjonalizował zachowanie,
nie myśl, staraj się poddać chwili, bądź uważny, obserwuj,zapamiętaj reakcje, staraj się czuć, po prostu starałem się wszystko kontrolować.
Jakąż długą drogę miałem i jak wiele czasu potrzebowałem żeby po prostu poczuć.

  To "po prostu poczuć", jest dla mnie wielkim darem życia.  /serducho/
To czego się wypieram to też ja.

Offline Andrzej #5 dnia: Lipiec 03, 2013, 23:18:28

  • Administrator
  • ****
  • Wiadomości: 104
    • http://cYo.pl/
Dziękuję Zbyszku - wzruszyłem się czytając - Dziękuję.
Słońce świeci cały czas.

Offline Zbyszek #6 dnia: Sierpień 05, 2013, 01:36:05

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 18


     Warto zacząć pracować z emocjami.
     Trening wybaczania daje tą siłę.
      To po treningach wybaczania poczułem otwieranie się serca na rzeczywistość która mnie otacza, nie musiałem już wiedzieć i potwierdzać sobie że będzie bezpiecznie, mogłem to poczuć. To co czuję na temat moich myśli jest emocją która określa mój stosunek "do" lub odwrotnie bo jest to powtarzalne i wtedy nie wiadomo co wyprzedza co, jednak powstaje moja reakcja i to jest fakt. Każdej akcji towarzyszy reakcja, w tym co chcę opisać źródłem akcji jest przyczyna a moment reakcji jest we mnie w momencie doświadczania skutku. Im silniejsza reakcja tym bardziej wzmacnia się źródło akcji i taki przebieg procesu doprowadza do takiego ciosu lub stanu wycieńczenia który powoduje chorobę i śmierć. Paradoksem jest to że to ja to robię a obwiniam wszystko i wszystkich a nawet Boga, Siebie utwierdzam w bezkarności.
Pisze o tym bo doświadczyłem stanu cofania czasu. Jest to wrażenie które nie chce mnie opuścić i chciałbym je zatrzymać jak najdłużej.
Zycie swoje wyobrażam sobie jak białą kartę którą przenika wieczność.
Moje blokady emocjonalne wyobrażam sobie natomiast jako nie do przeniknięcia czarne guzy. Rozrastają się wzmacniane moją krotnością blokady i nabierają mocy przyczyny której ja nie jestem w stanie ani zrozumieć ani jej przeciwdziałać. Zarośnięcie mojej karty takimi guzami oznacza śmierć.
Aby uzdrowić swoją kartę życia należy otworzyć serce, poczuć emocje swoim całym ciałem i pozwolić im się uwolnić. Jest to praca z emocjami. Wtedy na akcję nie ma reakcji i źródło akcji nie dostanie zasilenia przez co będzie słabło aż do formy punktu. Moja karta życia powróci w miejscu guza do poprzedniego stanu i to jest dla mnie cofnięcie się czasu.
Od paru lat trzyma się mnie takie powiedzenie: spokojnie, czas pracuje dla nas.
Cofanie się czasu nie jest drogą w przeszłość, jest to droga w przyszłość.
To czego się wypieram to też ja.