WYŁĄCZNIE O WYBACZANIU > Sprawy związane z praktyką

Wybaczone czy nie ?

<< < (2/7) > >>

Leszek:
Otóż - jeszcze nie. W głowie można mieć wszystko ładnie poukładane - lecz w sercu na ogół jest totalny burdel , wusypisko śmierdzących , gnijących odpadów. Właśnie tego śmietniska teraz doświadczam. Wczoraj byl Dzień Matki - ktory był dla mnie najsmutniejszym , przepelnionym nienawiścią dniem tego roku. No nie wybaczyłem - stoję przed betonową ścianą , jaką wzniosłem w moim sercu i nie mam pomyslu jak ją przejść. Coraz bardziej widzę , że caly wszechświat moszę w sobie , że każda relacja z czlowiekiem jest oparta na tym podstawowym związku , jaki się miało z rodzicami. Smutne to - ale taka jest prawda. Pozdrawiam

Grzegorz:
Witaj Leszku

Powyżej piszesz tak:

--- Cytat: Leszek w Lipca 03, 2005, 21:55:41 ---No nie wybaczyłem - stoję przed betonową ścianą , jaką wzniosłem w moim sercu i nie mam pomyslu jak ją przejść.
--- Koniec cytatu ---

Aż ciśnie mi się na usta pytanie: "Długo masz zamiar tak stać pod tą betonową ścianą?"

A z własnego doświadczenia wiem, że można tak stać latami bez uśmiechu i pogody na twarzy, w beznadzieji i bez pomysłu "jak to przejść".
A pomysł jest tuż, tuż....
A terminy kolejnych okazji mijają....

Czasami w naszym życiu jest tak, że nie wiemy, gdzie się znajdujemy. Po co te wszystkie doświadczenia, nie widzimy w nich żadnego sensu. Poruszmy się po omacku, jakby bez mapy. Myślę, że ten czas masz już poza sobą.

Leszku, Ty już wiesz gdzie zawędrowałeś!
Jeśli faktycznie chcesz poznać co jest za "betonowym murem", pozostało Ci zrobić pierwszy "krok".

Życzę Ci powodzenia

Grzegorz  :)

Leszek:
Teraz wiem , że wybaczanie dotyczy emocji , że bez skontaktowania się z tym " ładunkiem emocjonalnym "  jest niemożliwe. Czy to podczas treningu czy nie - i tak i tak to ja mam wybaczyć , i nikt , i nic za mnie tego nie zrobi.Pytanie typu wybaczyłem czy nie jest moim zdaniem bez sensu , a szukanie na nie odpowiedzi jest najlepszym sposobem by nie wybaczać. Pytanie raczej powinno brzmieć czy już kocham , na które z resztą też nie trzeba odpowiadać. Miłości nie ma bez wybaczenia i odwrotnie. Nie ma co się grzebać w przeszlości , kombinować wybaczenie w rodzaju wybaczanie wszystkim ludziom , którzy to i to lub to i tamto zrobili. Lub też mielić rodziców i sprawdzać : wybaczyłem czy nie? Jestem już wolny od tego czy nie? Rodziców i wszystkich naszych winowajców mamy na co dzień w ludziach z którymi przebywamy i których spotykamy. Pozdrawiam

Kaja:
Na Forum RB Ktoś zadał pytanie:

--- Cytuj ---Czy nadal szukam w innych mężczyznach "tatusinych kawałków"?
--- Koniec cytatu ---
Mam świadomość, że moje dotychczasowe, "przedwybaczaniowe" relacje z mężczyznami nie były krokiem "do przodu", współtworzyłam je według znanego mi schematu.
Dlaczego ostatnio zafundowałam sobie powtórkę i wbrew realiom (!) próbowałam grać zgodnie ze starym scenariuszem?
Tym razem bywało, że nawet z tym kontaktowałam. Ale uznałam, że skoro nie ma szans na zmianę powielanych wzorców, to nie warto się szarpać. Bezpieczniej w tej sytuacji pójść ścieżką, na której potrafię się poruszać w sposób ból minimalizujacy.
Od kilku dni próbuję przyjrzeć się temu i pytam: a może czegoś jeszcze nie wybaczyłaś?
Trudno mi pojąć - wyraźnie czuję, że TO co odtworzyć próbowałam, już nie oddziela mnie od Ojca, że wybaczone. Więc?
Skąd ta potrzeba wejścia w klimat znanej roli, powrotu do takiej siebie, jaką byłam w chwili Jego śmierci? (Wtedy żal i lęk budziło to odejście, ale przede wszystkim czułam ulgę, że mój ojciec już nikogo nie skrzywdzi.)
Wiem, że uchwyciłam etap, na którym się zatrzymałam. Jak go przekroczyć?
Zastanawia mnie też  to, że coraz częściej myśl: a może pora sobie wybaczyć, bo jakoś bardzo często sama siebie karzesz. (Jest we mnie chęć "zmierzenia się z tym" na treningu.)
Ale co teraz, skoro nie podoba mi się perspektywa zostania z tym na prawdopodobnie kilka miesięcy?
Właśnie dotarło do mnie, że wybaczyłam to, co od Ojca dostałam, natomiast zostały jeszcze do zaakceptowania braki - tzw. dziura. Pewnie dlatego, gdy ktoś nie jest zainteresowany jej zapełnieniem, cała gama mechanizmów, ból i chęć odwetu we mnie.
Próbuję poczuć, czy jestem w stanie ten proces sama poprowadzić. Skoro tak dziwnie wspierający czas nastał...

Kaja:
Dziś byłam na cmentarzu, zrobiłam czwarty krok.
Co we mnie? Wyciszenie, jakaś spokojniejsza i czystsza się czuję.
 /closed/
Trudno mi było oddzielić to, co rzeczywiście doczyszczenia wymagało, od efektów własnych kreacji. Wymagało to dużej uważności i chwilami bałam się, że nie jestem w stanie sama tego upilnować.
Pewnie dlatego, gdy z ojcem rozmawiałam, było we mnie:
"PRZEPRASZAM. Że dopiero teraz. A przede wszystkim, że tak często była we mnie ochota, by Ciebie obciążyć swoimi błędami."
I jeszcze jedno - ciężko jest samemu przez proces przechodzić. Czuję, że gdybym trochę więcej na plecy załadować spróbowała, to padłabym pod tym ciężarem. Dobrze, że to było takie "uzupełniające" wybaczanie.
 :)

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej