Autor Wątek: Moje wybaczanie  (Przeczytany 36465 razy)

Cordis dnia: Lipca 04, 2005, 00:05:41

  • Gość
Do niedawna sądziłam, że dzielenie się moimi doświadczeniami z treningów wybaczania jest swoistym nieporozumieniem, bo jak opowiedzieć, ująć w słowa, to co się przeżywa podczas tego rodzaju spotkań?
Zresztą Wybaczanie to nie tylko treningi. To także codzienne doświadczanie, gdy poczyni sie już pewne postępy w stawaniu się Człowiekiem Wybaczającym
Dziś coś we mnie pękło. Chcę o tym pisać, bo... to są doświadczenia jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne, bardzo uzdrawiające.
Byłam na 4 Treningach Skuteczego Wybaczania.
Niby dużo? Co to za skuteczność, jeśłi trzeba aż tylu spotkań?
Dla mnie w sam raz, bo powoli przygotowywały mnie do spotkania z najgłębiej schowanymi we mnie lękami, żalami, "kamieniami", które nosiałam w sercu. Gdybym zajrzała do nich 2-3 lata temu, zapewne przestraszyłabym się i uciekła. Na ostatnim treningu mogłam tak przygotowana już bezpiecznie spotkać się z tym lękiem, którego istnienie ledwo przeczuwałam, z moim poczuciem bezradności, chęci "zniknięcia", "nieistnienia", którym zostałam niejako "zarażona" na wejściu w to życie.
Było trudno, chwilami bardzo, ale wsparcie grupy i prowadzącego pomogło mi to przejść (dzięki raz jeszcze wszystkim wspólwybaczającym za troskę, gorące herbaty, Polopirynę, zachęty do robienia kolejnego kroku, cierpliwość, zrozumienie, gdy potrzebowałam być sama i za piękne towarzystwo, gdy go potrzebowałam  :D )
Zajrzałam, spotkałam się z tym wszystkim i mogłam podjąć decyzję: WYBACZAM!!!
Dziś mam już za sobą 4-ty krok. I dostałam NIC!!! :lol: A to jest najlepsze co mogłam dostać - potencjalność wszystkiego!!!
(Uczestnicy treningów wiedzą o czym piszę.)
Wczoraj pisałam w SMS- ie do Przyjaciela: KOCHAM ŻYĆ!!!  
I to jest część tego co daje Wybaczanie!!!
A na zakończenie jeszcze wiersz, który dziś do mnie przyszedł:
Cytat: Muriel Rukeyser
KAMYK POŚRODKU DROGI NA FLORYDZIE
Mój syn jako małe dziecko powiedział:
Bóg to jest nic, to nie jest nawet kamień na środku drogi na Florydzie.
Wczoraj
Nancy, moja przyjaciółka, po długiej chorobie powiedziała:
Wiesz, co pomogłoby mi się dźwignąć, wydobyć z rozpaczy?
Co takiego?
Nic.
        w przekładzie Julii Hartwig

Offline Yarine #1 dnia: Lipca 04, 2005, 00:06:31

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 8
Dzisiaj przyniosłam Ci  róże.
Wczoraj przyniosłam Ci mój dar
Dałam Ci  żal, rozpacz i tęsknoty.
Dałam łzy, złość i niespełnienie.
A Ty to wziąłeś,
I wróciło wszystko do niebytu.

Dzisiaj przyniosłam Ci róże
Czerwone ogniki na białym śniegu,
A kiedy jutro wróciłam
Róże nadal były świeże i płonące.
Na płatkach krople rosy
Na policzkach łzy.
I tęcza między kroplami,
Barwny most.

Więc można kochać
I nie wiedzieć o tym...
Przez lata i mogiły,
Aż do zaświatów.
Więc można czekać
I nie wiedzieć o tym...
Przez lata i mogiły
W zaświatach.
Więc może nadejść
Wybaczenie, uwolnienie
Miłość...
Więc mogę być znów
Twoją córką
Tato.

Offline Filip #2 dnia: Lipca 04, 2005, 00:07:24

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 17
Yarine to bardzo piękne co napisałaś. Dziękuję! Filip
Urodziłem się z prawem do szczęścia i radości życia. Jestem tu po to by cieszyć się życiem, kochać i być kochanym.

Offline Andrzej #3 dnia: Lipca 04, 2005, 00:07:54

  • Administrator
  • ****
  • Wiadomości: 104
    • http://cYo.pl/
A ja wyściskam Cię kiedy się spotkamy - bój się  :lol:
Słońce świeci cały czas.

Offline Witchblade #4 dnia: Lipca 04, 2005, 00:08:52

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 9
  • Grafika
.....Kiedy wróciłam miałam wielką ochotę podzielić się
tym co wydarzyło się podczas "4 kroku", jednak, kiedy
zaczęłam pisać dotarło do mnie - jak bardzo jest to
osobiste, intymne doświadczenie.
..... Mimo to jest jeszcze we mnie na tyle chęci, że to robię.

.....Od trzeciego kroku minęło trochę czasu i jadąc na dworzec
miałam wiele wątpliwości czy jeszcze będę w stanie nawiązać
kontakt z tym co chcę wybaczyć i czy świat mnie jeszcze wspiera?
 
.....7.50 jadę samochodem, radio włączone [na codzień nie
słucham radia], i słyszę znaną melodię, a po chwili
uświadamiam sobie - przecież to "Return To Innocence".

.....I od tego zaczęło się: świat wokół mnie wypełnił sie istotami
od których dostałam wsparcie, aby to co uważam za najistotniejsze
do zrobienia w moim życiu dokonało się.

A może to ja zczęłam postrzegać to, co jest cały czas wokół mnie?

.....I tak dziś, to co niewybaczalne stało się możliwe, a na ile czas pokaże!  :D
-=Do Zobaczenia=-

Offline Andrzej #5 dnia: Lipca 04, 2005, 00:09:41

  • Administrator
  • ****
  • Wiadomości: 104
    • http://cYo.pl/
Wzruszyłaś mnie swoim postem Witchblade  :cry:

Dla tych, którzy nie pamiętają tego utworu podaję adres skąd można go pobrać:

Return to innocence
Słońce świeci cały czas.

Offline Filip #6 dnia: Lipca 04, 2005, 00:11:35

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 17
25 Grudzień 2004, 02:46   dwa wiersze pod choinkę

Kochani wszyscy, którym lżej na sercu i wszyscy, którzy dopiero zamierzają mu ulżyć!
Te 2 wiersze napisałem wkrótce po moim 4-tym Kroku. Dedykuję je Wam na Święta i życzę głęboko poruszających chwil w gronie najbliższych. Pozdrawiamy z Oleńką - z Gliwic!
 :D  :D  :D

Filip

...Gdyby nie miłość, byłbym nikim...
________________



***

Dostałem drugie życie.

Nic się nie stało,
niczego nigdy nie było,
nikt nikomu nic nie jest winien.

Oddycham swobodniej,
poznaję siebie jakiego nie znałem.
To ja byłem przez tyle lat?

A więc mogę chcę można.
A więc to moje życie.

Sprawdzam czy pamiętam. Co pamiętam?
Pamięć gubi się w połowie myśli -
dane zbędne usunięte.

Twój radosny głos przez telefon mamo
słyszę go pierwszy raz, a słyszałem tyle razy -
już nie boli mnie brzuch, nie połykam słów

Kocham cię mamo,
zawsze cię kochałem.


30.XI.04




***

mój dom jest ciepły
chcę w nim być spać jeść
płonie ogień
płyną łzy
to moje nowe życie
ja i ty


30.XI.2004
Urodziłem się z prawem do szczęścia i radości życia. Jestem tu po to by cieszyć się życiem, kochać i być kochanym.

Offline Trynity #7 dnia: Stycznia 05, 2006, 00:15:19

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 4
  • Afirmacje
No ja to miałam kiedyś "przechlapane" - co urlop to Wybaczanie - nienormalna jakaś byłam chyba  :D

No i pojechałam sobie któregoś pięknego lata zdesperowana do Boguszy. Pamiętając, jak FAJNIE było w Kapkazach, stanęlam jak wryta na widok ... namiotów, na górce, takiej fajnej górce  /piorun/ Codziennie lądowałyśmy z Magdą w nogach tego namiotu, z reguły - ja na niej  :shock:

Adrenalinka podnosiła mi się bardziej z każdym dniem, kiedy to co ranek coraz bardziej bolały mnie wszystkie kości. Ponieważ biegaliśmy pod górę po takim fajnym asfalciku, którego drobinki czadersko masowały stopy, a w drobinkach asfalciku buszowały pszczoły... to po każdym biegu adrenalinka oczywiście wzrastała. Bolało już wszystko z obowiązkową dupą włącznie. I tak sobie "debatowałam" -  taki trudny trening, a takie warunki, nie ma jak odpocząć, zebrać ... myśli  /mur/ !!!!!

Pakowałyśmy z Magdą trociny do worków, co by załagodzić góry i doliny w naszej podłodze i ..... biegałyśmy dalej.

Byłam tak wkur... że :shock:

Napakowałam plecak tak, że mi się rączka urwała... Poszłam w góry z plecaczkiem tak, że przeszłam te góry i wylądowałam w jakiejś wsi ponad 10 km od miejsca naszego pobytu. Wracałam drogą ponad 1,5 h i jeszcze parę kilometrów dowiózł mnie autobus.....
A tę ścieżkę - skrócik, pokazał mi w gęstwinie Neo i w ogóle, to na tym Wybaczaniu go własnie poznałam.........

Widać tego mi było trzeba. Złachać się, zdeptać i dać sobie w dupę tak, by naprawdę mieć dosyć tego plecaczka.

Do tej pory miałam tak, że czwarty krok wykonywałam z treningowego rozpędu. Jak bym mogła, to bym z trasy, w nocy człowieka obudziła :-)

I tak było tym razem. Umówiłam się z TĄ osobą. Osobą, która nie stawiała się na 99% umówionych spotkań. Znalezione przedmioty oprawiłam w ramkę (dosłownie) i czekałam. Zjawił się punktualnie. Dałam. Ten DAR odbierał z moich rąk, jak najdroższą relikwię. Wyniósł ją ode mnie z domu na wyciągniętych dłoniach z uśmiechem na ustach i radością w sercu. Czułam TO. Prawie mu się z wrażenia trzęsły ręce....

Kurde, chyba się wzruszyłam....

Tryni
-= Trwam w prawdzie =-

Offline Dorota #8 dnia: Stycznia 05, 2006, 10:35:50

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 7
Na jednym z treningów wybaczania, poznałam Marysię.
Bardzo przyciągała uwagę (nie tylko moją), no całą sobą.Ciągle zadawała pytania, co i rusz się czemuś dziwiła, w ogóle mnóstwo "gadała", no taki skowroneczek. /duszek/

Któregoś dnia, podczas zajęć, kiedy jak zwykle Marysia się rozkręcała, wymacałam na podłodze cienki drucik. "Bezmyślnie", wcale nie patrząc, zaczęłam go wyginać, bawić się nim. Gdy po pewnym czasie na niego spojrzałam , zobaczyłam że z tego wyginania powstało małe serduszko.

Podczas przerwy, jakby dalej "bezmyślnie" , "po kryjomu" , wsunęłam to serduszko do zeszytu Marysi, gdzie robiła notatki. No i zapomniałam o tym.
Po przerwie , siedliśmy w kręgu, Marysia otworzyła zeszyt i...zaczęło się CUDNE DLA MNIE PRZEDSTAWIENIE! /serducho/
 Gdybyście to widzieli jak ona się ucieszyła! Ja byłam osłupiała i tak szczęśliwa jak gupia jakaś, zupełnie "bezmyślnie"!! To było cudowne uczucie, do tej pory na jego wspomnienie , robi mi się cieplej na sercu!! /serducho/

No a kiedy Marysia znowu mogła już mówić,i powiedziała że jeszcze nigdy od nikogo nie dostała nic tak poprostu, bezinteresownie,itd itd itd .....to już wszyscy ryczeliśmy jak bobry....Tadziu z Gdyni to nawet tak: byhy, buhu, buuu.

I pomyśleć , ( tak "bezmyślnie" ) że to wszystko przez małe drucikowe serduszko.... /serducho/

Offline Ula #9 dnia: Listopada 03, 2007, 12:09:55

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 5
No ... ale się "napowzruszałam"  /placze/  /zakochany/
                               /serducho/

Mariusz #10 dnia: Listopada 03, 2007, 18:26:13

  • Gość
Jak dawałem to jeszcze chciałem powiedzieć kocham Cię Mamo, ale już nie zdążyłem, Ona powiedziała pierwsza... to chyba pierwszy raz od wielu wielu lat.

Stała się inną osobą, jak widzę teraz moją Mamę to już nie jest ta Pani Dyrektor w sztywnych włosach i w masce na twarzy. Jest żywą kobietą. Dziś po paru tygodniach byłem u rodziców, mój Ojciec ją pocałował a ona to przyjęła. Ja widzę co się z Nią stało po wybaczaniu, jak wygląda teraz związek moich rodziców. Niby powinienem o sobie pisać ale jakoś tak cieszy mnie jak widzę, że Oni się kochają.

Jak mówię, że w pracy  trudności mam to słyszę, że dam sobie radę bo silny i odważny jestem zamiast widzieć ten strach w oczach jak wcześniej. Jak mówię, że ludzi u mnie w pracy źle traktują to słyszę, że to mnie pewnie nie dotyczy bo ja nie daję sobie wchodzić na głowę. Ona to tak spokojnie mówiła i pewnie, że mi to skrzydeł dodało w trudnym momencie.

Mam od pewnego czasu takie wrażenie, jakby mój Ojciec patrzył na mnie ze mnie i mówił...
 A Ja.






Offline Aśka #11 dnia: Listopada 06, 2007, 15:07:04

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 3
Po Wybaczaniu, czyli od 1,5 miesiąca, stopniowo dostrzegam zmiany w swoim życiu. Przede wszystkim dopiero teraz czuję, jak mi było przedtem źle. Źle z tym, że zablokowała mi się pamięć o mojej mamie kiedy umarła prawie 2 lata temu. Wracają dobre, ciepłe wspomnienia i takie to przyjemne.
Zmieniły się moje stosunki z ojcem, a przecież on sam się nie zmienił, tylko ja nie reaguję już tak samo. Przestałam być nagle wdzięcznym celem do wyładowania złości, agresji i czegokolwiek. Po dwudziestu paru latach odkąd przestałam być dzieckiem! Duuuża ulga.
Nie słuchałam być może dośc uważnie Andrzeja, kiedy mówił o zagospodarowaniu pewnej przestrzeni, która powstaje po wybaczeniu, a może tak miało być, ale zaraz po czwartym kroku dopadły mnie kolejne "zmory". ALE,   ale okazuje się , że teraz o wiele łatwiej niż kiedyś potrafię skontaktować się ze swoją podświadomością i poradzić sobie z tymi "zmorami". Tak, czy inaczej, jakieś nowe przestrzenie we mnie samej stały się łatwiej dostępne. "Robale" gryźć będą, ale mam narzędzia do "odrobaczania" :D
Taka listopadowa pogoda za oknem, wyłażę z grypy, a tak mi dobrze, że musiałam się tym podzielić. /love_2/


Offline Beata #12 dnia: Listopada 08, 2007, 17:56:22

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 9
  • 33
                                          /raczki/
                                           /serducho/


Offline Asia #13 dnia: Grudnia 11, 2007, 22:25:51

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 12
  • Związki
U mnie zmiany przychodzą po woli, uczę się cierpliwości, której często mi brak. Pierwsze wybaczanie było silnym przeżyciem - delikatne zmiany przyszły po pół roku, potem po roku odczułam znaczacą różnicę w relacji z mamą. Mam wrażenie jakby coś wracało na swoje miejsca bez pośpiechu, spokojnie. Parę dni temu w podczas trudnej sytuacji w pracy złapałam się na tym, że już nie myślę, że mogę komuś zrobić krzywdę - to duża ulga, którą zawdzięczam WYBACZANIU - które było podczas wakacji.
Ufam procesowi życia.

Mariusz #14 dnia: Grudnia 25, 2007, 21:59:13

  • Gość
        Wczoraj Wigilia i Wybaczanie ... spotkanie z Moim Ojcem uściskałem go mocno , prawie się zakrztusił i wzruszył bardzo , nie pokazał jak to Mój Ojciec ale to widać ... pojechałem na Wigilię specjalnie dla Niego.

        Wieczorem życzenia i moja Mama powiedziała , że długo nie rozumiała po co ja to robię , a teraz życzy mi żebym dalej się zajmował "rozwojem duchowym" bo to ważniejsze od "spraw materialnych".  /serducho/