WYŁĄCZNIE O WYBACZANIU > Moje wybaczanie

CUDA PO CZWARTYM KROKU

(1/3) > >>

Renoczka:

Ojoj, fajnie się dzieje, fajnie się czuję po czwartym kroku. I dzieje się to bez spodziewań, bez oczekiwań, ot tak po prostu i naturalnie.

Przeżycia w strefie duchowej opisuje m.in. Filip w temacie Moje wybaczanie, ja chcę napisać co mi się przytrafia na poziomie fizycznym.
Wybaczałam jedno dwóm osobom: tacie i byłemu partnerowi. Nie było łatwo, ale za to jakie fajne cuda się dzieją. Po trzech latach dzwoni do mnie ktoś, przez kogo czułam się kiedyś bardzo zkrzywdzona. Odpuściłam tej osobie już, zapomniałam. Więc dzwoni i przeprasza, a ja jestem w szoku, bo tej osobie nigdy nie przypisałabym takiego gestu.
I to taki dla mnie mały cud.
I dzieje się jeszcze wiele innych ciekawych rzeczy.

Kaja:
Dużo czasu upłynęło od mojego ostatniego Wybaczania. I tak naprawdę to nie bardzo pamiętam - co, komu i kiedy ...
Cuda - cóż, pamiętam jak dałam babci to co z treningu przywiozłam. A Ona rzuciła mi się na szyję, zaczęła ściskać, itp. Nasz pierwszy fizyczny kontakt od - wydaje mi się - mojego bardzo wczesnego dzieciństwa.
Kilka lat temu wyraźnie poczułam - pora na Wybaczanie. I chociaż wydawało się to niemożliwe do zrealizowania "udało się", dostałam urlop. Szkoleniowy - bo skoro takie zajęcia, to mowy nie ma o innym rozwiązaniu!
Takie małe cuda, ale cieszy mnie ich zaistnienie.
Zdarzyło się też, że gdy bardzo odwlekałam zrobienie czwartego kroku odkryłam jakieś guzowate zmiany w ciele. W dniu, w którym proces zakończyłam, one po prostu zniknęły.

A co we mnie? Niedawno napisałam:

Tak mało pamiętam
Niewiele widziałam
Nie płakałam
Zamknęłam serce

Zachciałam czuć
I nic że boli
Gdy świat
Pełen barw i dźwięków

Odwaga aby zachcieć i to, że mój świat ożył, są w dużej mierze efektem Wybaczania.

Jurek:
Nie wiem czy to można nazwać cudami, ale podziało się kilka dość "ciekawych" spraw.
Jeszcze przed wyjazdem na trening Skutecznego Wybaczania, (kilka tygodni) ni z gruszki, ni z pietruszki, podchodzi do mnie babcia (ojca matka) i pyta?
 - To ile jest ci winny Bronek (mój ojciec)? Otworzyłem koparę ze zdziwienia, a ona dalej
- Bo ja  mogę spłacić jego dług.
- Babciu, ja sam rozliczam się ze swoimi wierzycielami osobiście i bez pośredników. Brzmiała moja odpowiedź.
Pozornie sprawa zakończyła się. Jednak po powrocie z Dębek w miarę upływu czasu, babcia stawała się coraz bardziej napastliwa wobec mnie (w moim mniemaniu). Kiedy już zdecydowałem, że pojadę do ojca zrobić czwarty krok, między nami, aż iskrzyło. Po moim powrocie od ojca, babcia tak się na mnie obraziła, że teraz nawet nie odpowiada na pozdrowienia, czy smacznego. Chcę nadmienić, że nie wiedziała nawet o tym, że jadę do Bronka, nie mówiąc już o całym procesie.

Poza tym, czuję fizyczną ulgę w plecach :ok: tak na oko, ze 30 kilo :wink:

Pozdrawiam Was moi mili.

Ola:
Właściwie to jeszcze tuż przed czwartym krokiem zaczęło się dziać coś niecodziennego. Kiedy przyjechałam do domu moich rodziców na wieczór i nieco spóźniona, już przy furtce moja Mama przywitała mnie........no po prostu furią. Że gdzie ja byłam, że mnie nie ma, że nie odbieram telefonu a Ona przecież czeka i czeka i czeka!
 No myślę sobie, niezły początek ale w geście przeprosin wręczam jej pudełko z ciastkami, które zwyczajowo już przywożę z każdą wizytą. A tu nagle ino śmignęło mi przed oczami  i zobaczyłam dłuuugi lot pudełka ponad ogrodem.
Jeszcze nie rozumiałam, stałam tak cała zdumiona  tym zdarzeniem a moja Mama nie mniej oszołomiona, znieruchomiała w oczekiwaniu i z tym oczekiwaniem została aż do momentu, kiedy wręczyłam jej mój Dar.  /serducho/
A wtedy Ona wzięła go ode mnie, tak jakby to było oczywiste i zwyczajne i niezwykłe zarazem, niespodziane ale i długo oczekiwane, wzięła a ja poczułam, że otrzymuję Dar... I jeszcze te jej słowa Przepraszam, że jestem niedoskonała, a przecież wiedzieć nie mogła... a przecież wiedziała...
  A potem w drodze powrotnej do domu z miejsca, które dobrze znam, które widziałam setki razy zobaczyłam przed sobą nową przestrzeń, odległą, rozświetloną słońcem, rozległą panoramę. Jakby nagle rozsunęła się przede mną jakaś zasłona. To ta przestrzeń pomyślałam, ta do której tęskniłam, a której widzieć nie mogłam bo byłam uwięziona w przeszłości. Do domu droga zaprowadziła mnie sama, ja znowu tonęłam we łzach.
  Od poczatku mój proces wybaczania był niezwykły, pełen cudownych zdarzeń i wiem, że zabrzmi to może nieskromnie, ale tak się czułam, jakby cały Wszechświat otoczył mnie miłością i troską, której nigdy wcześniej nie doświadczyłam.
 I Wy Kochani również mieliście w tym swój udział  /kwiatki/

Trynity:
Czy to był cud ? Nie wiem, jak na to teraz patrzeć. Przecież myśl jest twórcza :-)

Ale jeśli tak, to NAJWAŻNIEJSZY w moim życiu.

Na jednym z Wybaczań poznałam Neo.

Ale tylko i wyłącznie "dzięki" faktowi WYBACZENIA, zobaczyłam Go  /serducho/

Tryni

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej